Ostatnio jakoś nie miałam ochoty na wymyślanie jakiejś nowej potrawy, aż do dzisiaj, kiedy zajrzałam do mojej spiżarki i zamrażalki. Pomyślałam, że szkoda by było, żeby zmarnowały się te wszystkie warzywne resztki takie jak kilka łodyg selera naciowego, papryki, cukinia i kilka pieczarek, no i oczywiście musiałam wykorzystać jeszcze piersi z kurczaka, które czekały na swoją kolej.
Wyczerpały mi się już pomysły na rybę duszoną , więc robię różne kombinacje z warzyw, którymi akurat dysponuję. Dzisiaj oprócz części włoszczyzny, wykorzystałam kawałek cukinii, papryki czerwonej, łodyg selera naciowego i oczywiście naszą ulubioną kapustę pak choi, która na bieżąco jest uzupełniana.
Robiłam już piersi z kurczaka pod majonezową pierzynką, pod pierzynką z pieczarek i mozzarelli, więc tym razem postanowiłam wypróbować przepis, który nie dawno otrzymałam. Był to przepis na piersi z kurczaka pod marchewkową pierzynką. Wypróbowałam i okazało się, że jest to mistrzostwo świata. Tak przygotowana pierś z kurczaka jest soczysta, a o to nam zawsze chodzi, by mięso nie było spieczone i suche. Postanowiłam, że będę je piec wraz z ziemniakami pokrojonymi w ósemki i to był bardzo dobry pomysł.
Już od dawna zabieram się na przygotowanie zupy z pak czoi. Przeglądałam różne przepisy, ale jakoś nie bardzo przypadły mi do gusty. Dlatego postanowiłam wykombinować własną wersję. Jednak na drodze do realizacji mojego pomysłu stanął mi brak mleczka kokosowego, którego nie mogło zabraknąć w mojej zupie. Ostatnie mleczko wykorzystałam do przygotowania mojego innowacyjnego deseru. Ale o tym w innym poście.
Udka z kurczaka nie goszczą tak często na naszym stole, ale jak już to staram się przygotowywać za każdym razem inaczej. Tym razem postawiłam na udka w aromatycznej marynacie. Długo się zastanawiałam jaką zrobić mieszankę i kombinując wreszcie uzyskałam to czego smakowo oczekiwałam. Marynata spowodowała, że po upieczeniu udek stały się soczyste i bardzo aromatyczne w smaku.
I znów zainspirowałam się przepisem jednej z grup kulinarnych, gdzie udostępniono filmik Tomasza Strzelczyka Oddaszfartucha. Tak mi się spodobał ten przepis, że nie mogłam go nie wykorzystać. Jednak jak zwykle o czym już niejednokrotnie pisałam, musiałam coś zmienić. Po pierwsze nie miałam akurat kapusty pekińskiej, zamieniłam ją na pak choi, która na stałe zagościła w naszej kuchni. No i oczywiście dodałam swoje przyprawy.
Wczoraj naszła mnie ochota na jakąś sałatkę i postanowiłam wykorzystać to co akurat było w spiżarce. Troszkę zastanawiałam się nad dresingiem do tej sałatki i postawiłam na jogurt i majonez z dodatkiem czosnku, czosnku niedźwiedziego i innych przypraw, które spowodowały wyjątkowy smak tego szybkiego dresingu, a zarazem i całej sałatki.
Zainspirowana przepisem na te kotlety z mojej grupy kulinarnej postanowiłam je przygotować, ale jak zwykle po mojemu. Stwierdziłam, że to dobra okazja, by znowu dodać zamiast ostrej papryki mielonej moją nową przyprawę, czyli pastę sambal oelek. Dodałam również posiekaną natkę kolendry i pieprz ziołowy, które nadały tym kotlecikom innego , bardziej wyrazistego smaku.
Nie wiem co się ostatnio dzieje w mojej kuchni, ale co raz częściej goszczą tu potrawy kuchni indyjskiej, tajskiej, a teraz i marokańskiej. Może to skutek spotkania się z ludźmi z całego świata, którzy bardzo chętnie dzielą się swoimi przepisami, w zamian za przepisy europejskie. Nie powiem, ale te potrawy bardzo, ale to bardzo nam smakują. Może to dzięki tym niesamowitym przyprawom, które nadają smak tym potrawom, a gdy gotuję ich aromat unosi się w całym mieszkaniu i nie tylko.
Jak już dawno pisałam, naleśniki nie były moją mocną stroną, ponieważ ich po prostu w dzieciństwie nie znałam. Ale jak już nauczyłam się je robić, to staram się je smażyć nie tylko po to by wykorzystać je jako podstawę do przyrządzenia krokietów, ale przede wszystkim do przygotowania dań obiadowych na słodko, czy jako słodkie śniadanie.
Po ugotowaniu rosołu zostały mi 2 udka z kurczaka, na które nie miałam pomysłu, a galaretka nam się już trochę przejadła. Dlatego postanowiłam wykorzystać je do przygotowania chińszczyzny z ryżem po mojemu. Cóż nie ma co za wiele pisać o tej potrawie, ponieważ większość ją doskonale zna.
Po wprowadzeniu do naszej kuchni kapusty pak choy mogę śmiało potwierdzić to, że jest to jedno z najlepszych warzyw, które można w różny sposób przyrządzać. Słyszałam o tej kapuście wiele, ale dopiero po dodaniu jej do ryby przekonałam się o jej walorach smakowych. Nie wspominając już o wykorzystaniu jej w całości bez odrzucania białych końcówek jak to się robi z innymi kapustami.
Kiedyś robiłam piersi z kurczaka w sosie teriyaki, dlatego pomyślałam, że warto by przygotować rybę w takim sosie. Wspominając o tym mojej znajomej poradziła mi, by zrobić ją w towarzystwie warzyw i makaronu. I jeszcze jedno wspomniała, że ona zawsze dodaje do tego dania kapustę pak choy. I tu mnie całkowicie zaskoczyła, bo wiedziałam, że coś takiego istnieje, ale nigdy jej nie zastosowałam w naszej kuchni.
Obecnie coraz więcej osób prowadzi kuchnię zero, która polega na nie marnowaniu jedzenia. Ja już od dawna prowadzę taką kuchnię, choć nie wiedziałam, że tak ją nazwano. Dlatego dzisiaj chcę Wam zaproponować zupę krem z warzyw, mleczka kokosowego, passaty pomidorowej, które pozostały mi po przygotowaniu innych potraw.
Już od dawna chodziły za mną takie knedle z bułek, ale dopiero ostatnio gdy zauważyłam je na jednej z grup postanowiłam je przygotować. Jednak knedle te z grupy robione były z czerstwego chleba, a ja postanowiłam zrobić wersję mojej teściowej z bułek, lecz nie na słodko jak już kiedyś pisałam, tylko na ostro z dodatkiem świeżych ziół i stopionego boczku.
Wczoraj naszła mnie ochota na jakąś sałatkę, a że dysponowałam również owocami, postanowiłam je też wykorzystać. Taka mieszanka warzywno owocowa z przepysznym dresingiem okazała się strzałem w dziesiątkę. Sałatkę zaserwowałam z świeżo upieczonym chlebkiem i to było to czego potrzebowałam.
