Ostatnio kiedy robiłam cisto kokos
sznita mojej teściowej, to podczas przygotowywania blatu kokosowego,
przypomniało mi się, że dawno nie robiłam prawdziwych makronów. Dlatego postanowiłam je zrobić i przypomnieć wszystkim, że można
szybko i łatwo upiec coś do kawy, co można dłużnej przechowywać.
Ciasteczka te w różnych domach różnie są nazywane. U nas mówiło się na nie prawdziwe makrony, bo robione
były z kokosu, a te powszechnie znane, odpustowe makrony zamiast
kokosu miały dodawaną bułkę tartą i olejek migdałowy, ale przede
wszystkim były bardzo twarde.
Jednak mimo to jako dzieci uwielbialiśmy je i na każdym odpuście musiała być kupiona tytka
makronów. Ale wracając do tych prawdziwych makronów, czy kokosków
to pamiętam, kiedy pierwszy raz je robiłam wraz z moja szwagierka, a
było to lata temu, kiedy dzieci były jeszcze małe, to po
skończonych wypiekach nie za bardzo było czym dzielić. Podczas
pieczenia tak żeśmy się rozgadały, że zapomniałyśmy w porę wyciągnąć je z pieca i niestety tylko jedna blaszka się uratowała ,
a reszta poszła do śmietnika. Od tego czasu każda piekła je u
siebie w domu, albo korzystałyśmy z wypieków teściowej, która
robiła najlepsze kokoski i ciastka ze skwarek, ale o nich w innym poście.
Składniki:
6 białek
40 dkg cukru
40 dkg wiórków kokosowych
Sposób przygotowania:
Białka ubić z cukrem na sztywną
pianę, a następnie dodać po trochę kokos dokładnie mieszając. Blachę wyłożyć pergaminem. Małą łyżką nabierać masę i układać
nie za duże kupki na pergaminie. Piec w piekarniku nagrzanym do 180
stopni do czasu, kiedy ciasteczka się ładnie zrumienią. Uważać by
się nie przypaliły jak mnie za pierwszym razem. Smacznego.
Dzień dobry , mam pytanie czy ma pani przepis na odpustowe makrony z bułki tatej.Pozdrawiam lotta
OdpowiedzUsuńMakarony to makarony a nie kokosanki ,tak jest na śląsku !!!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie ciasteczka :)
OdpowiedzUsuń